Rośliny błotne, szuwarowe, bagienne. Helofity.
Zaczynają się zanurzone w ziemi, w błocie, pod wodą. Tam, gdzie ich nie widać, gdzie nie dają się określić i opisać. Przechodząc obok nich, wzrok tylko przesuwa się po ich powierzchni – skupisku identycznych form.
Są jak myśli, które kiełkują pod powierzchnią świadomości. Jeszcze nie zdajemy sobie z nich sprawy, może niezauważenie podpowiada nam je intuicja. Kiedy się uzewnętrznią – rozrastają się wszędzie. Natura nie toleruje próżni. Odbiera to, co przywłaszczył sobie człowiek i panoszy się zwłaszcza tam, gdzie nie jest mile widziana.
Artystka buduje struktury swoich rysunków w sposób zdyscyplinowany i konsekwentny. Ich płaszczyzny zapełniają się gąszczem tytułowych helofitów, by zaprosić odbiorcę do podejścia bliżej. Paradoksalnie rysunki powstają w relaksacyjnej, wręcz terapeutycznej atmosferze wycofania ze świata ludzkich tłumów. Są pracochłonne. Poprzez powtarzanie tych samych gestów wprowadzają w stan wyciszenia. Poprzez zagłębienie w strukturę – uczą uważności. Powodują zmęczenie mięśni, przy jednoczesnym efekcie odprężenia i zdystansowania. Stan, który jest dziś bezcenny.
Autorka ufa medium rysunku – niezwykle prostemu w formie, dzięki któremu bez zbędnych filtrów może pokazywać przestrzenie, które (zazwyczaj pomijane) wywierają na nią wpływ. Konsekwencja, z jaką przygląda się i pokazuje anatomię helofitów graniczy z uporczywością wędrowca, który idzie tam, dokąd inni nie chcą iść. Jest to jedyny kierunek pozwalający na przypadkowe spotkanie z takim kadrem przestrzeni, który może stać się motywem dalszych poszukiwań. Surowość rysunku, jego monochromatyczność, oszczędność i precyzja gestu pozwala na niezakłócenie przekazu zbędnymi możliwościami interpretacji. Trudno opisać rysunek, który nie wywołuje i nie ma wywoływać skojarzeń czy budować metafor. Jest czysty w swojej formie i dosłowny w treści. Nie doszukamy się w nim podwójnych znaczeń. Nie dopatrzymy się ukrytych form. Pozostajemy obdarci z zasobów skojarzeń, które zazwyczaj ratują odbiorcę możliwością jakiejkolwiek interpretacji, graniczącej wręcz z ulgą, która nagradza twórczy trud.
Sara Filipiak zanurza swoje rysunki w czasie i układa w proste, rytmiczne struktury. Pochłaniają ją podczas powstawania, a energia, która się wytwarza zostaje oddana osobie, która na nie patrzy.
Helofity to mistyczna wizja przyrody, której nadaje się podmiotowość. To portrety szuwarów i bagien.
Lucyna Kaczmarkiewicz